wtorek, 4 stycznia 2011

dzisiaj wydarzyło się coś strasznego. bliski mi kolega powiedział mi o tym, że zmarł jego ojciec. wiedziałam, że coś się stało. miał to wymalowane na twarzy. podeszłam i spytałam, czemu jest taki przybity. spuścił wzrok. dzień wcześniej kiedy rozmawialiśmy na gg, napisał tylko, że stało się coś strasznego, ale nie chce o tym pisać w takim miejscu jak komunikator. pierwsza myśl jaka mi się napatoczyła po przeczytaniu tego to; 'śmierć'. spuścił wzrok ... a ja zadałam tylko dwa pytania.
- problemy rodzinne? - tak. - śmierć? - tak. 'pewnie babcia, albo jakaś dalsza ciocia' - zaświstało mi w głowie. wtedy powiedział. - mój tata. w sobotę. moja reakcja była kretyńska i do tej chwili nie mogę sobie tego wybaczyć. 'o Boże' - powiedziałam, kładąc dłoń na usta. - co mu się stało? - serce. odpowiedział. stanęłam jak wryta, wciąż nie mogąc otrząsnąć się z szoku, a on szedł dalej przed siebie, ze spuszczoną wciąż głową. - tak mi przykro. - wydukałam. pogłaskałam go po przed ramieniu, mówiąc - 'wszystko będzie dobrze'. kretynka. właśnie zmarł mu ojciec, a Ty go pocieszasz mówiąc, że wszystko będzie dobrze?! co kurwa, zmartwychstanie, a on na nowo będzie się cieszył, że ma tatę?

życie nie przygotowuje nas na takie sytuacje. nie mamy nigdzie w podświadomości szufladki, którą otwieramy w takich nagłych przypadkach. ona zwyczajnie nie istnieje. najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji to pocieszać daną osobę. mówić jak bardzo się jej współczuje. sama pamiętam, kiedy na pogrzebie mojej prababci ludzie podchodzili do mnie, składając wyrazy głębokiego współczucia. 'wiecie gdzie mam to wasze współczucie?! przecież to jej nie przywróci życia.' - myślałam, wówczas. nie mogę też mu powiedzieć jak się czuję bo skłamałabym. mogę się jedynie domyślać jak jest mu ciężko. jak skurwysyńsko trudno jest mu się pogodzić z taką stratą. jedyne co mogę mu ofiarować to obietnicę.
'ale chciałabym, żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć. jeżeli tylko będziesz miał ochotę porozmawiać o czymkolwiek to dzwoń o każdej porze dnia i nocy ... jeżeli tylko chciałbyś się wyżalić czy wypłakać, zawsze jestem do Twojej dyspozycji. pamiętaj o tym, proszę.' - to jest fragment wiadomości którą mu wysłałam. czuję się podle, że nie potrafiłam mu powiedzieć tego w twarz. jednak zbyt duże szargają mną emocje na myśl o tym jak cierpi. zamiast go przytulić, zapewne sama wybuchnęłabym płaczem. to on podczas mojego przeziębienia, 3 razy dziennie pisał do mnie jak się czuje. troszczył się o mnie, twierdząc że o mnie lubi troszczyć się najbardziej. chciałabym mu się odwdzięczyć, ale nie mogę. boję się, że nadmierną troską i ciągłym wspominaniem zaszłej sytuacji, tylko go zranię.

4 komentarze:

  1. Jesteś rewelacyjna. Mówisz o wszystkim z tak wielka pasją i wyrozumiałością.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słońce jedyne co możesz teraz zrobić to po prostu przy nim być. Nie musisz nic mówić. ważne żeby czuł Twoją obecność i troskę zawsze kiedy będzie tego potrzebował. To jest ciężkie .. wiem..

    OdpowiedzUsuń
  3. tak zgadzam się z oddalona. najważniejsze teraz jest to żebyś przy nim była. mi także zmarł tata. jakoś dałam radę. miałam wsparcie przyjaciół i to było najważniejsze. wierze , że i on po pewnym czasie dojdzie do siebie i będzie Ci dziękował , że byłaś z nim w tak trudnych momentach.

    OdpowiedzUsuń
  4. niedawno zmarł tata mojej przyjaciółki. powiedziała mi to w szkole i wybuchnęła płaczem, a ja wbiłam w nią spojrzenie i z ust wyrwały mi się te same słowa, co tobie 'o boże'. z oczu popłynęły mi łzy, przytuliłam ją i stałyśmy na szkolnych schodach zanosząc się płaczem.. wiesz, im nie potrzeba słów, że z nimi będziesz, że będziesz ich wspierać, i mimo, że te słowa są niezbędne, to oni bardziej potrzebują twoich czynów. twój przyjaciel chce, żebyś przy nim była..

    OdpowiedzUsuń